Dariusz Fluder BIO

Tematyka moich prac jest bardzo szeroka. Pisanie o tym co mnie inspiruje musiało by być dość często aktualizowane…

Dariusz Fluder
Dariusz Fluder (4.IX.2020) fot. Bartłomiej Jurzak

Tak więc jeśli mógłbym mówić o jakimś w miarę powtarzalnym odnośniku, jest nim obraz chwili, sytuacji w której zastałem obiekt, albo raczej chciałbym utrwalić i przekazać odbiorcy ten ułamek sekundy, który jest w mojej pamięci.
Uwielbiam mitologie świata, zwłaszcza słowiańską. Fascynuje się tematyką science-ficion ale i psychologią społeczną, filozofią czy antropologią
a od samego dzieciństwa historią.
Genialne tematy odnajduję w świecie fauny i flory a w szczególności z dziedziny entomologii.
Z jednej strony szerokie spojrzenie ułatwia mi podejmowanie nieskończenie różnorodnych tematów, co jest przydatne w przypadku specjalnych zamówień dla klientów. Z drugiej jednak mocno komplikuje skupienie na konkretnej kolekcji.

Swoje portfolio mógłbym porównać do szkicownika z podróży po życiu, gdzie faktury rzeźb, zarówno tych z gliny jak i metalu stały się odzwierciedleniem mojej choroby.

Choroba ta, wpierw sprowadziła mnie na kraniec egzystencji, aby ostatecznie wzmocnić i uodpornić na wszelkie przeciwności ze strony ludzi i losu.
Z wykształcenia jestem elektronikiem, technikiem ekonomistą i magistrem etnologii, natomiast z zamiłowania rzeźbiarzem, ceramikiem i metaloplastykiem.

Tajniki ceramiki poznawałem przez lata, dopytując się w sklepie z zaopatrzeniem dla ceramików Keramos w Bielsku-Białej.

Nabywałem tam glinę, szkliwa, tlenki, tam też wypalano moje pierwsze prace. W 2010 roku ukończyłem tam również kurs „Ceramiki artystycznej I, II i III stopnia” prowadzony przez artystę ceramika Remigiusza Gryta.

Tajniki rzeźby w metalu rozpracowywałem sam, empirycznie, najpierw w wieku 12 lat (1989 r.), ucząc się spawać elektrodowo, jednofazową spawarką do której wprawnemu spawaczowi potrzeba było mnóstwo cierpliwości.
Pierwsza, zachowana stalowa rzeźba mojego autorstwa pochodzi z 1994 lub 1995 roku, zatytułowałem ją wtedy „Apofis”. Powstała z elementu kolektora wydechowego fiata 125p, kawałka rury którą podprowadziłem ojcu oraz kilku prętów okrągłych z odzysku.

Początki mojej przygody ze sztuką, jak u większości dzieci zaczęły się od kredki i kartki papieru przez pierwsze szkice członków rodziny czy pejzaże wykonane akwarelami.
Jednak kiedy po raz pierwszy znalazłem w książce do historii zdjęcie antycznego Dyskobola i ulepiłem go z plasteliny z tak wyjątkową łatwością jakbym robił to przez ostanie pięćdziesiąt lat, pojawiło się to niezapomniane odczucie ekstazy, które towarzyszy mi do dnia dzisiejszego kiedy tworze rzeźbę.

Dariusz Fluder (A.D. 1985)

Co ciekawe, na lekcjach plastyki w szkole nie potrafiłem stworzyć nic z czego byłbym zadowolony, Nie potrafiłem i nie potrafię tworzyć będąc w grupie lub gdy ktoś na mnie patrzy. Wszystko wychodzi dopiero kiedy jestem sam.
To zjawisko psychologiczne było często powodem zabawnych sytuacji kiedy przynosiłem pracę domową, której ocena była obniżana jakoby robił ją ktoś z mojego rodzeństwa uczący się w szkole plastycznej. W tym czasie moja wyobraźnia nie ograniczała się wyłącznie do sztuki, gdyż konstruowałem również wehikuły drogowe, śnieżne i tratwy rzeczne. Być może dobrze się stało, że projekt łodzi podwodnej z beczki napędzanej przekładnią z roweru nie doszedł do skutku!

Dlaczego nie ukończyłem żadnej szkoły artystycznej?

Jak to powiedział mój ojciec, kiedy po szkole podstawowej wybierałem się do liceum plastycznego w Bielsku-Białej: „artyści, to mają pieniądze ale dopiero po śmierci” a Jako że w domu od dobrobytu się nie przelewało szukałem wykształcenia które daje możliwość uzyskiwania dochodów.

Po maturze (1996 r.) nikt z nas nie znalazł zatrudnienia w zawodzie a projektowanie i wykonywanie obwodów elektronicznych przejęły komputery, przed zakładami pracy stały kolejki bezrobotnych z CV w ręku. Część poszła pracować gdzie się dało, część poszła dalej się kształcić.

Koniec liceum był bardzo humanistycznym okresem mojego życia. Zagłębiłem się mocno w literaturze i psychologii, zafascynowany Zygmuntem Freud’em i Carlem Gustavem Jungiem.
Niestety nie przebrnąłem przez egzamin na Uniwersytecie Jagiellońskim kładąc test na pytaniach z teatru

Aby nie marnować czasu, za namową kolegi zapisałem się do szkoły policealnej o profilu ekonomicznym. Przekonało mnie, że na roku było nas ośmiu… resztę stanowiły dziewczyny!
Wcześniej 4 lata spędziłem w szkole gdzie 99,9998 % uczniów było rodzaju męskiego.
Czułem się jak mnich, który opuścił klasztor i trafił do żeńskiego akademika. Bardzo mile wspominam ten czas.

Kiedy już zostałem technikiem ekonomistą o specjalności – rachunkowość i finanse, przyszedł czas na powrót do tematu kierunku artystycznego. Złożyłem dokumenty na wydział artystyczny na Uniwersytecie Śląskim w Cieszynie. Przyszedłem na egzamin. Posłuchałem rozmów przyszłych studentów i złożyłem dokumenty na etnologię!

Początek studiów był wyjątkowym doświadczeniem, zwłaszcza życie akademickie.

Dariusz Fluder
Dariusz Fluder (A.D. 2001)

Niestety na przełomie 2002/2003 roku pojawiła się jak grom z jasnego nieba choroba. W przeciągu roku 90% powierzchni mojej skóry zamieniło się w pękającą i krwawiącą białą skorupę… Następstwem była depresja, która pogłębiała stan skóry. Nie dokończyłem semestru. Przerwałem studia na dwa lata, walcząc ze sobą i chorobą. Ciągłe pytanie w stylu: „Boże! Co ty masz na rękach?” odstręczały mnie od kontaktów z ludźmi. Każde wyjście do sklepu i wyciągnięcie ręki było traumą. Znalazłem się na krawędzi.

Punktem zwrotnym w moim życiu stała się Pani Dermatolog dr Ligia Matyszczyk, która poddała mnie zabiegowi naświetlań. Poprawiał się mój stan fizyczny ale i psychiczny.
Drugim istotnym czynnikiem była zmiana nastawienia do świata. Czyli uodpornić się na spojrzenia i komentarze ludzi. Odrzucać wszystko co stresujące. Zero defetyzmu! Optymizm!
Zważywszy, że jest to choroba nieuleczalna i powraca raz za razem w mniejszym czy większym natężeniu, psychika jest w tym przypadku najistotniejsza.
Uleczony nigdy nie będę. Przypadkowe uderzenie dłonią w krawędź stołu kończy się rozcięciem skóry. Ale przestałem się tym przejmować.

„Sens zdarzeń objawia się z opóźnieniem. Trzeba tylko przeczekać. To co dziś jest tylko czystym cierpieniem po czasie okazuje się przedsionkiem szczęścia i mądrości.”
Katarzyna Nosowska – A ja żem jej powiedziała

Po powrocie na uczelnie, poważnie ruszyłem w kierunku rzeźby. Z jednej strony towarzystwo studentów z wydziału sztuki z drugiej pracownia rzeźby w piwnicy akademika, do której mogłem tylko zajrzeć przez okno. Oraz porównanie rzeźb studentów Uniwersytetu z moimi możliwościami, natchnęło mnie wiarą w siebie.
Równoległa praca w Bielskim Fiacie na linii produkcyjnej umożliwiała mi zakup materiałów i narzędzi.
Studia dokończyłem już bez problemów. Mniej więcej rok po obronie pracy magisterskiej nastąpił kryzys gospodarczy, który dotknął branże motoryzacyjną. W Fiacie nastały zwolnienia pracowników. Zaproponowano mi odprawę lub pracę w innej fabryce Fiata odległej o 43 km od mojego ówczesnego miejsca zamieszkania. Wybrałem odprawę!
Na co ją przeznaczyłem? Tak! Na narzędzia i materiały!

2011.I.01 zarejestrowałem działalność gospodarczą „ethnoArt.pl Dariusz Fluder

Udało się to za sprawą uczestnictwa w programie „Idziemy na swoje w subregionie południowym”, dzięki któremu dostałem wsparcie finansowe, za które kupiłem dwa podstawowe narzędzia: piec do wypału ceramiki i migomat (profesjonalna spawarka). Czyli odpowiednik księgi zaklęć i czarodziejskiej różdżki w świecie magii.
Nastał czas wykorzystania doświadczenia. Tak więc projektowałem nowe wzory, tworzyłem je, prowadziłem księgowość i finanse. Niestety zabrakło talentu marketingowca, resztę zrobił ZUS.

Pojawiły się dzieci i trzeba było szukać etatu. Nie napiszę gdzie się zatrudniłem, ale w porównaniu z Fiatem trafiłem do fabryki gumiaków w Kambodży a była to Amerykańska firma z branży elektrotechnicznej w Bielsku-Białej.
Przed świętami Bożego Narodzenia 2013 roku poszliśmy z delegacją do pośrednika który nas zatrudniał z pytaniem o premię na Święta. W odpowiedzi nie przedłużono nam umów.
Oczywiście nie porzuciłem swojej pasji. Równolegle powstawały rzeźby a kolekcja rosła wraz z moimi dziećmi. Pojawiły się pierwsze wystawy, targi.

Dzisiaj uprawiam wolny zawód, który daje mi dużą elastyczność. Przede wszystkim pod względem spokojnego rozwoju.
Moje rzeźby można znaleźć u kolekcjonerów w Polsce, Europie, Ameryce Północnej czy Australii.
Nie uznaję w swoim życiu rywalizacji
. Podążam swoim nurtem i stale poszukuje własnego szlaku przede wszystkim tworząc to czego nie robią inni. Unikam więc tematów oczywistych. Nie koniecznie jest to podejście komercyjne, ale wierzę że kiedyś będzie to docenione.

Jak widać po moim życiu, droga do celu nie koniecznie jest jasna i prosta a i horyzont bywa niewyraźny…


Dariusz Fluder


Dariusz Fluder rzeźbiarz
Dariusz Fluder (4.IX.2019) fot. Grzegorz Pędzimąż

chcesz zobaczyć nad czym obecnie pracuje? Kliknij: